Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/320

Ta strona została skorygowana.

ale jakoś nieostrożnie, bo się czeladź poprzebudzała, za nią Hetka i cała jego rodzina. A że nie domyślali się, co im sen przerwało, i szmeru się tylko przelękli, powybiegali w kożuszkach, w łachmanach jak się na noc zwykli byli przebierać, odarto i brudno; Rumianek przekonał się, że bakałarz prawdę mu mówił. Widząc że im królewicz ucieka poczęli wołać, aby go zwrócić, ale nasz podróżny wiedział o tem, że w podobnych razach ani się oglądać, ani słuchać nie trzeba i uszy zatykać, poparłszy więc konia drapnął co miał siły, a za nim dwór musiał pójść także.
Znowu tedy jak wprzódy wyruszyli na wielki gościniec i dostali się do kraju wiekuistych ciemności, przez który przejeżdżać było potrzeba, gdzie wszystko od wieków spało. Kraj ten bardzo już dawno zastawiony był chińskim lakierowanym parawanem od słońca, a że sprzęt ten był bardzo ciężki i w ziemię wrósł, gdy go tam ustawiano, — nikt go już teraz ruszyć nie mógł. Podróżowali tedy przy pochodniach i widzieli dziwy wielkie, gdyż w państwie tem jak co było przed kilku set laty tak zostało, a sen jak kogo zachwycił tak trzymał. Ten spał siedząc nade drogą, z kijem w ręku, ów w gospodzie z kwaterką, inny nad księgą, która się w proch rozsypała, inny na roli, którą uprawiał. Żyto spało stojąc na pniu, rzeki spały w wygodnych stawach, powietrze drzemało i ptacy w powietrzu śród lotu zatrzymali się i spali. Nie było sposobu żadnem zaklęciem rozbudzić tego świata, a królewicz obawiając się, aby i on sam i towarzysze jego nie pospali się także, świsnął w piszczałkę na Jagę, która się zaraz zjawiła z ogarkiem w podołku, na starym ożogu.
— Co tu począć, spytał Rumianek — jest tego kraju na cały dzień, albo i więcej, a tu już i tak mi ludzie drzemią?
Baba się mocno zamyśliła.
— Na to, rzekła, rada bardzo trudna, kto tylko idąc stanie, wstrzyma się choć na chwilę, w tył obejrzy, musi zasnąć i stwardnieć na wieki; więc konie pędźcie,