Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/353

Ta strona została skorygowana.

Stary tak czasem zaczytany, dzień cały w jakiemś osłupieniu spędzał, a zajęcie się pewną epoką, krajem, człowiekiem, na chwilę go czyniło szczęśliwym monomanem, i jak Lafontaine co latał po ulicach pytając wszystkich czy czytali Baruch’a, tak on często zaprzątniony czemś, nie umiał już, jeno o tem myśleć i mówić.
Sama śmiercią syna do reszty sił i ochoty do życia pozbawioną została, nawet zwykłe zajęcie procesami, podźwignieniem majątku, nie mogło jej z odrętwienia rozbudzić — syna nie miała, dla którego to czyniła. Leżała w łóżku z książką od nabożeństwa, modliła się dnie całe i wypłakiwała oczy; posyłała mnie na grób dziecka, mówiła ze mną o Stefanku, a w przypominaniu jego, całą czerpała pociechę. Postrzegliśmy wkrótce, że siły ją opuszczały i niebezpieczeństwo objawiło się gorączką prawie stałą, zwiększającą się tylko co wieczora. Napróżno znów sprowadziłem lekarzy, choroba i boleść zaległy głąb duszy, nic jej uratować już nie mogło. Stary niemy i przybity nieodstępował jej łóżka od chwili niebezpieczeństwa do śmierci; — wkrótce drugi pogrzeb wyszedł z tego nieszczęśliwego domu, gdzie ja jak grabarz zostałem sam ze starym i sierotą. Mógłżem ich teraz samolubnie porzucić?
Przyjaciele moi, mój poczciwy protektor napróżno wystawiali mi konieczność pomyślenia o sobie i stratę upływającego czasu — godziłoż się ich tak odstąpić i na zgubę i zatracenie wystawić, bez rodziny i przyjaciół? Zwłaszcza że Horbacz stał się zupełnie niezdatnym do poprowadzenia domu, podtrzymania pozostałego majątku, nawet pamiętania o codziennych potrzebach; wzbudzał on we mnie miłość i szacunek, ale razem politowanie takie, żem się nie odważył pomyśleć o porzuceniu go. Ja i stara Mikulska, dawna ich domu z lepszych czasów sługa, całem musieliśmy zarządzać gospodarstwem.
Tak w tych wypadkach, przy pracy żmudnej i jednostajnej, upłynęło mi kilka lat nieliczonych niepostrzeżenie, Marylka podrosła na dzieweczkę, a moje