Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/393

Ta strona została skorygowana.

wszej chwili nowe sitko na kółku ktoś wezwie, ale tylko ze staremi znajomemi oswoiwszy się, przwykłszy do nich, ludzie są stale związani... i wiara nabywa się powoli. Nowy człowiek zawsze wzbudza obawę, i nic gorszego jak miejsce przemieniać.
— Przecież we dwojgu z Franią, przysięgnę, rzekł Longin, żeście się czegoś dorobili...
— A tak! czworga dzieci! odezwał się Baltazar z goryczą, któż to dziś pieniądze robi? traci je wielu, ale dopracować się czegoś sumiennemu i uczciwemu człowiekowi?
— Wychodzi to coś na pogadankę Jordana — rozśmiał się Longin — z dodatkiem jeszcze cięższego przeciw losowi zarzutu, że wspiera niepoczciwych... Latrones fortuna juvat! Hej! hej! dawnom się tego domyślał... ale co u kaduka... czyż my z Jordanem tacy bardzo już uczciwi?
— Szkoda, że Serapion uciekł, dodał Albin, bo by nam był z tego tekstu kazanie powiedział... Stara to w oczy doli rzucona potwarz! powodzenie, niepowodzenie! Wszystko człowiek sam zasiewa, choć często niedostrzeżonem ziarnkiem, a że siebie obwinić nie chce, na milczący los to zrzuca i już spokojny!
— Jużciż ja tam znowu tak bardzo narzekać nie mogę, przerwał Baltazar poprawiając się, ale prawdą szczerą, kto z nas wszystkich najwięcej się kwalifikował do zrobienia majątku? kto rachował najchłodniej? kto najwytrawniejszy wychodził w drogę? kto najlepiej znał ludzi? Jużciż ja com dużo wprzód praktykował, nie wy młokosy... tymczasem...
— Ale po cóż się było żenić z tą tabliczką Pythagoresa? — zapytał Longin... w tem sęk... to ziarno niepowodzenia... nie chciałbym poróżnić małżeństwa, ale gdybyś Wpanie doktorze kochany nie miał familji, żony, dzieci?? — Mógłbyś wyśmienicie to zrobić, co Jordan zamierzał, a nie wykonał — pojechałbyś sobie do Brazylji lub Monomotapa, wykurowałbyś z żółtej febry pierwszego ministra, dyktatora lub generalisimusa, dostałbyś order srebrnego cielęcia, czterykroć sto ty-