Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

powodu do nieposłuszeństwa.
Longin panując tak, rozzuchwalił się do ostatka, a choć przywiązał się do poczciwego prefekta, śmiał się z niego ze studentami i z talentem go naśladował, sposób mówienia jego, ruchy, pogadanki, nawet głos jego zachrypły udając doskonale.
Raz tak w korytarzu zszedł go sam ksiądz prefekt na tej improwizowanej komedji, ale nie dał mu poznać że zrozumiał kogo tam przedstawiał. W godzinę dopiero potem przyniesiono stołek i dyscyplinę nietkniętą od dawna, a nieubłagany sędzia stanął nad winowajcą.
— Widzisz moje dziecko, mościdzieju, rzekł zażywając tabaki, wszystko się darowuje, a niewdzięczności przebaczyć się nie godzi. Żartujesz sobie ze mnie, to dobrze, bardzo dobrze, ale gdy ci to płazem pójdzie, drwić sobie potem będziesz ze wszystkich starszych i z Boga... kładnij-że się mościdzieju i pro memoria Jacek Kanafarz niech mu wlepi trzydzieści!
Longin zaklął się, że gdy go tkną dyscypliną życie sobie odejmie, począł się uniewinniać jako to czynił podżegany, zmuszony, w myśli niewinnej; prefekt się rozczulił i skończył na kazaniu z tekstu o niewdzięczności ludzkiej, przywodząc lwa Androniklesowego, dwa psy kulawe i szczura co sieci przegryzał... Longin wcale nie słuchał perory, ale bardzo był rad, że się od dyscypliny wykręcił.
Prefekt stracił trochę dlań serca, ale nie przestał być zawojowanym przez niego.
Całe szkoły wierzyły już jak stryj, patrząc na powodzenia Longina, że w przyszłości wielkie go muszą czekać losy, Longin gadał o tem sam, profesorowie powtarzali, uczył się dobrze, a nawet gdy się trafiło lekcji nie umieć, gotów być nauczyciela przekonywać, że on sam nie zna swojego przedmiotu.
Wysokie też miano o nim pojęcie, a on o sobie wyższe nad wszystkich. Quo non ascendam? — mówił i powtarzał sobie nauczywszy się trochę łaciny; a prefekt zażywając tabaki pomrukiwał także.
— Djabeł nie chłopiec... szalona pałka! zajdzie dale-