Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

dziękując za te dowody koleżeństwa i poufałości z heroizmem, który ocenić umiano.
Pomimo najusilniejszego starania o zjednoczenie się z ogółem duchem i dłonią, Konrad skutkiem wychowania swojego prawie domowego, mimo najlepszego serca, pozostał zawsze po trochę za obrębem akademickiego życia. Wszyscy tak zwani paniczykowie, a szczególnie ci, którzy szkół nie przeszedłszy, odrębnie wychowani byli, nie mogli się wcielić w akademicką całość. Nie odbywszy nowicjatu ławy szkolnej, nie mogli być przyjęci do tego zakonu braci, ku którego ostrości przygotowani nie byli.
Z iluż to łez, szturchańców, kułaków i praktycznych życia nauk drobnych składa się ten nowicjat straszny a potrzebny, to inicjowanie do żywota, tyle nauczające głównych cnót: pokory, miłości, szlachetnego wytrwania i ofiary dla ogółu! Student nie wiele uczy się w szkole, dużo nabiera złych nałogów przez zetknięcie z zepsutszymi od siebie, ale pomimo to nic nie sposobi do życia nad ławę szkolną, w której wpaja się często boleśnie zasady najpotrzebniejsze na przyszłość. Dzieją się i tu niesprawiedliwości, bo ten mały światek jest miniaturą większego, ale jakże natychmiast na wierzch wypływa z właściwą młodości szczerotą — podłość, egoizm, bojaźliwość, sobkostwo zasłaniające się kosztem cudzym! jak srego karcą dzieci same siebie za zdradę!
Towarzystwo i opieka pana Balard’a, który z Konradem kończył szkoły i pilnował go, aby się z gawiedzią ubogą syn dostojnych rodziców nie pospolitował. uchroniła go od kułaków i zetknięcia z niemówiącymi po francuzkn ekonomczykami, ale zostawiony sam sobie Konrad poczuł że mu wiele brakło, że obcy był wśród tłumu, że ciężko mu było w nim się obyć i wyżyć w atmosferze, z którą nie oswoił się wprzódy. Dobrą wolą i dobrem sercem nadstarczał za to co mu brakło, ale cierpiał i bolał wśród swoich, nie czując się swobodnym i pewnym siebie.
Daleko lepiej mu było w świecie starszych, w salonach, do których uczęszczał gorliwie, zrzucając chęt-