Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

studiując niż z sobą się wydając, nie łacno dawał pochwycić. Słuchał więcej niż mówił, badał, wyciągał, a ze swojem zdaniem ukrywał, gotów był nawet trochę potakiwać przeciw przekonaniu, byle się czegoś więcej z człowieka dowiedzieć i wyciągnąć. Trzeba było pożyć z nim dłużej, aby odkryć ile tam zasobów i zdolności się ukrywało. Wszystko to oblekało się powierzchownością pospolitą, startą, nie wiele dbającą jak się wyda, unikającą popisu. Nie szukał towarzystwa, ale go nie unikał, sam nie łacno się otwierał i najbliżsi nawet nie mogli powiedzieć, żeby go całkiem znali i pochwycili do głębi. Nie wiele jednak rachowano na to serce ostrożne i niechcące się otworzyć.
Potrzeba było wniknąć w przeszłość i pochodzenie Jordana Hruszki, aby nieco go sobie wytłómaczyć. Synem był rodziców bardzo niezamożnych i liczną obarczonych familją, (bo to się u nas obarczeniem nazywa co dawniej mianowało bogactwem). Po staremu trzymali się oni zagona, i innego sposobu do życia nie widząc, uprawiali kawałek roli, cierpiąc dotkliwy często niedostatek.
Nic przykrzejszego nad położenie w jakiem zostawali rodzice Hruszki na wioseczce małej w polach piasczystych i nieurodzajnych, ledwie dającej chleb powszedni i to ubogi. W tych samych warunkach przy lepszem zrozumieniu życia i zastosowaniu się do możności swej, rodzina ta mogłaby była wieść żywot szczęśliwy, bo ileż to ludzi mniej ma daleko, a nie cierpi na tem? Tu wszakże główną przeszkodą do szczęścia było, że Hruszkowie mieli to z tradycji i herbarza, że pochodzili z bardzo zamożnej i niegdyś utytułowanej szlachty. Pamięć tych przodków nie dozwalała następcom przyjąć ubóstwa z dopustu Bożego spadłego na nich, z rezygnacją i godnością, nie chcieli się zgodzić z wolą przeznaczenia i uledz jej zmieniając odzież, sposób życia, stosunki.
Ubóstwo trzymało ich w żelaznych klubach a pycha ściskała je mocniej co dnia.
Ofiarami więc charakteru, godności, poczciwości nie-