Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

gnioną podróż artystyczną odłożyć, zostać z tobą i czuwać.
Lesław śpiesznie, ale mocno zmieszany, ściskać go zaczął.
— Drogi mój Edziu, — odezwał się, — wierzaj mi, byłaby to ofiara daremna.
— Chcesz mnie uspokoić zupełnie? — wtrącił kuzyn, — no, to zamiast co jabym miał pozostać przy tobie, — jedź ty ze mną. Powietrzem morskiem oddychać będziemy w Castellamare i Sorrento.
— W czerwcu i lipcu!! — roześmiał się Lesław. — Mój kochany Edziu, na to potrzeba być jak ty — artystą w stadyum pierwszego rozgrzania, aby się wybierać o tej porze ku Neapolowi. Ja wolę Trouville, Boulogne, co chcesz, nawet nudny Arcachon, nad pieczenie się w słońcu tropikalnem.
— Kochany mój Lesiu, — hołdujesz fałszywym teoryom, niestety, rozpowszechnionym wielce. Ludzie naiwni podróżują po Rosyi w lecie, a po Włoszech w zimie. Jest to nieznajomość zupełna warunków życia w tych krajach. Od zimna jest się zabezpieczonym najlepiej tam, gdzie ono najdokuczliwsze, i tak samo od skwaru. We Włoszech jest znośniej w czasie upałów, niż na Syberyi.
Lesio rad był, że zeszli na teorye te, a odbiegli od historyi Nery, o której unikał już wspomnienia, chociaż Edzio nieustannie do niej powracał.