Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

jomi z koła paniczów hr. Alberta, Edward, Dunio, Micio, nawet pan Henryk Gros, ale żaden z nich nie wyglądał tu na bardzo poufałego i znaczącego. Pomyślała Jadwiga, że może najlepiej by było uderzyć wprost do margrabiego, ale sądziła zarazem, że przy pierwszej bytności prośba byłaby nieprzyzwoita i postanowiła odłożyć ją na później. Nadspodziewanie wszakże inaczej się stało niż sądziła.
W czasie herbaty sam gospodarz raczył usiąść przy niej, wiedział on bardzo dobrze o wpływie, jaki Jadwiga i salon jej na usposobienie ogółu wywierać mogły, słyszał też o niepospolitych zdolnościach tej pięknej pani, chciał i jej dać uczuć swoją potęgę.
— Słyszałem — rzekł — że u pani bardzo wiele osób bywa, cieszy mnie to bardzo, że się znowu otwierają salony i ta dziecinna żałoba ustaje.
— O! u nas — odpowiedziała Jadwiga — wieczory są bardzo skromne i ciche.
— Umysł pani umie je jednak bardzo powabnemi uczynić?
Tu przerwawszy jakby naumyślnie rozmowę, zaczął się przypatrywać wstążkom ponsowym i rzekł dziwnym głosem:
— Pani, jak widzę, lubisz kolor czerwony, kolor czasu, kolor czasu...