Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

a hrabia mówił dalej, nie zważając że Gros podszepnął: gdyby był stan, znaleźliby się mężowie.
— Ludzie porządku powinni się wziąć za ręce.
— Mój kochany — przerwał ospowaty Gros głośniej — jak się weźmiem za ręce, to już temi rękami nic zrobić nie będzie można. Czy tobie o to chodzi?
Zaczęto się śmiać.
— Ale koniec końców, cóż było na Starem Mieście — spytał niespokojny Dunio.
— Mówił mi naoczny świadek — zaczął Edward — że ich wiele poturbowali... potłukli...
— Otóż to ci głupi moskale! narobią męczenników, zasieją entuzyazm i spokoju już nie będzie — rzekł poważnie, zbliżając się do wódki, hrabia Albert — mówiłem o tem z Zamoyskim, pchają nas w niewiedzieć jaką drogę, Bóg wie kto, na oślep i zaganiają w przepaść.
Na licu ospowatego człowieka zarysował się uśmiech sarkastyczny.
— Kochani moi — rzekł — zdaje mi się, że się mylicie w ocenianiu ludzi; mierzycie nasze i Rosyi położenie skalą europejską, a na nie powinna być miara osobna. Z Moskalem waszą legalną opozycyą nigdy się do niczego nie dojdzie; okpić go trudno,