Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1008

Ta strona została skorygowana.

cie. Proszę cię, nie zmuszaj mnie do tego, żebym ci własną ręką kark kręcił. Gdybyś się kiedykolwiek spotkał z jenerałem, masz natychmiast wyjechać... A teraz — dodał Arusbek, otwierając drzwi — ruszaj i pamiętaj... ręce mam silne, widziałeś... no... i długie, dosięgną one daleko...
Drzwi już były otwarte, Arsen Prokopowicz mógł wyjść, strzymał się dobrowolnie.
— Sądź sobie kniaź, jak chcesz o mnie — odezwał się wysłodzonym głosikiem, ale czyż możecie mnie mieć za takiego łajdaka, żebym ja, pieniądze wziąwszy za interes, nie zrobił? No! trafiali się u nas i tacy! a mnie nikt tego nie zada, żebym ja zdradził kogo tak podle pieniądze wziąwszy... Gdyby się tak działo, przyszłoby w Rosyi z głodu umierać... Wzięte — święte! — szepnął z uśmiechem, a widząc, że kniaź nic nie odpowiada, pokłonił się i wyszedł.
Powiódł za nim oczyma Arusbek i zmęczony tą sceną, padł na kanapę.
Zabierał się wyjść, ale mu jeszcze myśli zburzone wirowały po głowie, gdy wśród téj zadumy posłyszał szelest jedwabnéj sukni w progu. Strojna bardzo wytwornie kobieta, młoda i dziwnie piękna, weszła po cichu, drzwi zamykając, do pokoju. Kniaź zerwał się na jéj widok... Ona szła z uśmiechem ku niemu...
Strój i twarz wcale nie zapowiadały jednego z tych stworzeń pospolitych, które się tak tłumnie na ulicach