Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1016

Ta strona została skorygowana.

— O! nie! nie... mów książę.. ale...
— Bez ale...
Arusbek wyciągnął rękę drzącą ku niéj i błagająco spojrzał i siadł naprzeciw u stolika. Pochylił się, zniżył głos.
— Wiem, pani droga, że gdy się Rosyanin Polce oświadcza, popełnia niedorzeczność... bo któraż Polka krwawą dłoń kata ująć zechce... i serce przyjąć pałające nienawiścią dla jéj braci... Ale ja, przysięgam ci pani, krwi nie rozlałem niczyjéj, a w sercu mam dla narodu twego tylko poszanowanie i miłość. Wolno mi więc może powiedzieć... że cię kocham, pani, że cię wielbię, żeś mi do życia potrzebna... i że błagam, byś mnie nie odpychała...
Wszystko to jakby wielki ciężar prędko wypowiedział gorąco i, wlepiając w nią oczy, zamilkł. Michalinie się łzy kręciły na powiekach, przez stół milcząc podała mu rękę..
— Czekaj książę — szepnęła — uderzyłeś mnie słowami swemi jak piorunem, daj mi myśli pozbierać.
Arusbek milczał poważny ale obawa malowała mu się na twarzy.
Michalina zdawała się walczyć z sobą.
— Wyjątkowe położenie nasze — odezwała się po cichu, niewyraźnie — zmusza do niezwyczajnych form, słów... sama nie wiem... nie potrafię powiedzieć... Zrozumiesz mnie książę... Jestem wam wdzięczna... i —