Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1025

Ta strona została skorygowana.

długo fermentuje każda myśl, nim wybuchnie — każde uczucie —
Zastukano do ściany od pokoju pułkownikowéj, był to znak, że panie wróciły i że matka dopominała się o syna. Poszli razem.
Na pół drogi w kurytarzu Arusbek się namyślił — Wiesz co — rzekł — idź na teraz sam... ja wam będę zawadzał, przyjdę późniéj... tak lepiéj.
— Ale proszęż cię, Andrzeju! — począł jenerał — chodź! cóżto znowu...
Kniaź już zniknął, Zbyski zatrzymał się chwilę i poszedł do matki. Gdy w pokojach pułkownikowéj czułe powitanie i gwar wesoły się rozlegał, bo i Michalina czuléj niż zwykle przyszła pozdrowić przybyłego, Arusbek chodził zasępiony, przybity po swém mieszkaniu. Niespodziane zwierzenie się przyjaciela rozbiło mu szczęścia nadzieję. Potrzebował się namyśleć. — Nie byłoż to najohydniejszą zdradą, wprowadzonemu przez niego, wyrwać mu szczęście, odebrać serce kobiety, którą kochał? Lecz tyle razy sam Zbyski, pytany i wybadywany przez niego, odpowiadał mu zawsze, iż Michaliny nie kocha wcale. Zkądże właśnie w téj chwili rozgorzało mu serce, aby przyjaciela postawić na tém rozdrożu między miłością a przyjaźnią, szczęściem a poświęceniem?
— Fatalizm jakiś! zawołał w duszy Arusbek — fatalizm, co wszędzie nas pcha do walki z sobą, nawet