Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1029

Ta strona została skorygowana.

Wiesz, że chciałem się z Arsenem rozprawić, ale — umknął.
— Może się tylko przyczaił.
— Nie — stało w jakiéjś gazecie, że do Warszawy odjechał.
— Z Panem Bogiem. — O Zamarynie jednak nie czytałeś?
— O nim? nie — Sądzę wszakże, iż może nie dostrzegłem wzmianki o jego wyjeździe — Musiał wyjechać...
— Z czego wnosisz?...
— Z tego samego, że się nie zgłaszał.
— Wiedzieć mógł, że mnie nie ma...
— Zresztą — nie wiem!
Rozmowa na tém się skończyła.
Nazajutrz kniaź wstał istotnie tak blady i zmieniony, iż go o chorobę posądzić było można. Milczący siadł do książki i zrazu nie miał się ochoty ubierać, zmienił jednak zdanie, odział się żywo i zdawał oczekiwać na coś...
Nikogo nie zdziwiło w hotelu, iż przez kelnera posłał kartkę do panny Michaliny. W niéj były tylko dwa słowa — prosił o posłuchanie tego dnia na osobności, choćby na minut kilka.
Odebrał na książce ołówkiem napisane — Je ferai mon possible.
To go uspokoiło. W istocie najnaturalniéj w świe-