Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1030

Ta strona została skorygowana.

cie mogło się to stać, bo jenerał często miał coś do pomówienia z matką sam na sam, a gdy z sobą po cichu rozmawiali, nic nie przeszkadzało Michalinie wyjść z nim do drugiego pokoju... Sto razy się tak składało.
W zwykłéj godzinie obydwa poszli do salonu. Pułkownikowa była w najlepszym humorze, chociaż podróż ją męczyła a drogę mieli przed sobą konieczną... Arusbek dopatrzył chwilę sposobną i, rozmawiając o rzeczach obojętnych, wysunął się z Michaliną do drugiego pokoju. Jenerał, który nigdy na to nie uważał, teraz wyjrzał za niemi i zobaczył ich we framudze okna stojących naprzeciw siebie, rozmawiających po cichu. Na twarzy Arusbeka dostrzegł zwykłego uśmiechu, Michalina zdawała mu się zakłopotaną jakoś... Nie uderzyło go to wcale...
Po dosyć długiéj chwili pułkownikowa dostrzegła zniknięcie Michaliny i odezwała się głośniéj.
— Wszak my tu żadnych nie mamy ze Stasiem sekretów — chodźcie państwo do nas.
Prawdą a Bogiem staruszce te ciche, częste rozmowy ulubienicy jéj z kniaziem nie bardzo się podobały. Kochała przyjaciela syna swojego, ale na Michalinie budowała przyszłe szczęście syna i wybić sobie tego z serca nie mogła, że oni pobrać się muszą. Zbytnie spoufalenie Arusbeka z tą wymarzoną synową instynktowo ją raziło. Rada była zawsze przerwać ich ciche szepty. Kilka razy z niezmierną delikatnością da-