Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1045

Ta strona została skorygowana.

Ruszył ramionami tylko i odparł, że to było zupełném niepodobieństwem.
Musiano więc pozostać. Stanisław już się na krok nie oddalał. Oprócz tego sprowadził Siostrę Miłosierdzia, która łóżka nie odstępowała. Pułkownikowa sama upomniała się o to, ażeby w hotelu, gdzie tyle osób się kręci, drzwi były zawsze zamknięte. Powtórzenie więc sceny podobnéj stało się niemożliwe — kilka dni spłynęło spokojnie i stan choréj się polepszał, gdy jednego ranka jenerała od łóżka odwołano do jego mieszkania oznajmieniem, iż jakiś pan z nim widzieć się pragnie.
W pokoju swoim zastał już Zamaryna, który upewniwszy się, że pułkownikowa żyła, przyszedł znowu dojadać Zbyskiemu.
— Przypominam się panu, ja Zamaryn — rzekł. — Ja tu byłem kilka dni temu u matki waszéj i jéj téż powiedział, co należało... od tego to ona podobno słaba! A co robić! człowiek około swojego dobra chodzić musi... ja tego nie daruję...
— WPan tu byłeś! — zakrzyczał przystępując jenerał — więc waćpan śmiałeś?
— Czemubym ja nie miał śmieć? ja cudzego nie żądam... wyście mnie ograbili, upominam się o to, co należy... Nie dosyćżeście się nażyli naszém mieniem?
Stanisław trząsł się cały, lecz musiał się hamować...
— Mości panie — zawołał — naprzód milczeć mi o tém! Odbierzesz wszystko! ale z napaści tych,