Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1047

Ta strona została skorygowana.

bo grosza nie zostawił przy sobie... ale był czystym i wolnym..
Wspominaliśmy już o testamencie Maryi. Biedna kobieta jakby przeczuwała, iż Zbyski może się dobrowolnie wyrzec tego spadku lub że rodzina jéj wydrzeć mu go zapragnie i obyczajem prawdziwie ruskim położyła na początku anathema na tego, któryby wolę jéj śmiał naruszyć. Sama dyktowała te gorączkowe wyrazy przeklinające nieszczęśliwego, coby się targnął na zmarłéj rozporządzenie... Styl tego wstępu był jakiś uroczysty, biblijny... straszny...
Stało się, czego wcale spodziewać się nie było można. Odniesiono testament i pieniądze Zamarynowi, który chciwie rzucił się do sprawdzenia, ile było majątku. Trafił na wstęp do testamentu i musiał go przeczytać. Nie wiele miał wiary ale przesądnym był i bojaźliwym.
Anathema rzucone przez zmarłą dziwnie nań poskutkowało... Zbladł, zatrząsł się... papiery kazał położyć ale ich nie tknął nawet... i nie wiedząc; co czyni, razy kilkadziesiąt z rzędu odczytał przekleństwo. Szukał w niém może wyrazu, coby go uniewiniał a znajdował coraz coś bardziéj, okrutniéj przerażającego...
Blady strach ogarniał go coraz mocniéj. Napróżno sobie tłumaczył, że to były czcze słowa, że z za mogiły nikt mścić się nie może, że Pan Bóg czém inném zajęty, że da na wspaniałą panachidę za duszę ciotki,