Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1053

Ta strona została skorygowana.

w téj życia porze, gdy wszystko błyszczy, lśni się, śmieje... bodaj wam ona jak najdłużéj trwała. Wierzcie mi, smutku wiele na dnie duszy zostało, ale żalu ni gniewu ani kropelki. Miciu droga! chciałabym cię jeszcze drzącemi pobłogosławić rękami, nim one się złożą do mogiły, i pocałować cię w białe czoło i powiedzieć ci żywém słowem: Niech najwyższy błogosławi!“...
Księżna Arusbekowa spłakała się list odebrawszy, on posmętniał przeczytawszy swój, spojrzeli na siebie...
— Pojedziemy? nie prawdaż? rzekł kniaź. — Jedźmy! żywo rzucając mu się na szyję krzyknęła Michalina...
— Jutro!! — Jutro.
Podróż postanowioną została, rzucili najętą willę w Nizzy, wybrali się jak najmniéj zabierając z sobą, z myślą, iż pułkownikową i jenerała namówią może jechać i spocząć i odżyć pod słońcem południa... Tymczasem pułkownikowa po napisaniu tego listu pożegnalnego płakała parę dni, zasłabła, położyła się w łóżko. Powołano doktora Ignacego, ten zażądał Dietl’a, po naradzie powiedziano jenerałowi tylko, że choroby nie ma żadnéj ale i życia już mało. Ogólne wyczerpanie, brak sił, agonia żywotnych organów ledwie dawały nadzieję, żeby je do nowego ruchu wskrzesić było można. Dusza i wola nie pomagały lekarzom.
I jednego poranka uśpioną snem wiecznym, z ró-