Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1057

Ta strona została skorygowana.

Dosyć niezręcznie Karól przyniósł wreszcie samowar i herbatę i co znalazł do niéj na prędce...
— Co ty myślisz z sobą zrobić? zapytał przy śniadaniu Arusbek.
— Nie wiem, ale mi to obojętne zupełnie, odparł jenerał. Wierz lub nie wierz, że byłem zmuszony wyrzec się legatu Maryi, nie pozostało mi więc tylko, co ocalało po matce drogiéj.
— Któż cię zmusił do wyrzekania się legatu? zapytał Arusbek.
— Zamaryn, ale i on z niego nie korzystał, dokończył Stanisław. Marya w swéj anielskiéj troskliwości o mnie, pisząc testament, zaczęła go od strasznych przekleństw na tych, coby jéj wolę naruszyć śmieli. Gdy Zamarynowi, odsyłając pieniądze, złożyłem testament dla przekonania, iż mu oddaję wszystko... odczytał go i przestraszony tknąć już nie chciał tego spadku. Ale i ja, dzięki temu wypadkowi, już go nie tknę...
— I łamiesz wolę Maryi — rzekł Kniaź — jest w téj delikatności i dumie twéj przesada niepotrzebna.
— Może, ale nie chcę — krótko zamknął jenerał — nie chcę. Pójdzie to na jakiś dobry uczynek, na wygnańców polskich w połowie, w połowie na rosyjskich... lub na szpital... lub... na cokolwiekbądź, tylko nie dla mnie. To, co mi zostawiła matka, starczy na ubogie życie. Innego nie potrzebuję... pracy, któréjbym