Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1060

Ta strona została skorygowana.

niém zapanować nie może, ma zieleń, ogrody i pustynne kąty i strome skały i gdzie niegdzie ciszę mówiącą pacierz przeszłości... Gdy Andrzéj, Stanisław i Michalina przybyli tu do willi najętéj przez Arusbeka, pora to właśnie była, kiedy się drudzy rozjeżdżają. Nizza się opróżnia nagle aż do sklepów, które uciekają, zkąd przybiegły, aż do hotelów, w których się dziwią podróżnemu i przyjmują go tylko jakby z łaski. Ten, co w téj porze przybywa, jest wzgardzony... w jego dłuższy pobyt nikt nie wierzy, o zamożności wątpią... otacza go zimna obojętność pozostałych Nicejczyków...
Płaci za to może odpływ tych nieznośnych kolonistów, którzy w zimie przyjeżdżają tu sypać złotem więcéj dla tonu niż dla zdrowia. Anglicy uchodzą zwykle do łagodniejszego klimatu, gdyż Nizza staje się nie do wytrwania skwarną... wille się zamykają i miejscowi właściciele używają w pokoju łupów kampanii odbytéj przeciwko najezdzcom...
Kniaź Arusbek rocznie miał wynajętą willę nieodległą od brzegów morza, z widokiem na nie, z jego szumem, z cudnemi drzewy i kwiatami. Całe jéj górne piętro stało puste i Stanisław wniósł się tam na czas, który razem przebyć mieli. Planów na przyszłość nie śmieli osnuwać, chcąc się po trosze do niego zastósować. Jemu dotąd wszystko zdawało się najzupełniéj obojętném. Z pewnych oznak Andrzéj mógł wnosić, że Stanisław potrzebował opieki, towarzystwa, rozerwania,