Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/1068

Ta strona została skorygowana.

postępowania trudny, choć się opatrzy, że szedł fałszywą drogą, daleko trudniejszy państwu. Liczże i to, coś sam przyznał, że w Rosyi dwie ich jest, jedna urzędowa, ślepa, zarozumiała, wierząca w swe subtelne kręcielstwo dyplomatyczne, druga młoda, żywa, szlachetna, która szałem zbłądzić mogła ale się wytrzeźwiwszy opamięta i poprawi.
Jenerał uśmiechnął się.
— W chmurnéj przyszłości — rzekł cicho — ja jedno widzę — dla nas miejsca nie ma, sprzysięgło się wszystko... Zwyciężylibyśmy może ten spisek narodów, ale nie pokonamy siebie... Mój ból, przyjacielu drogi, dochodzi do rozpaczy, gdy na nas samych patrzę... Wiek ucisku uczynił z nas wycieńczone niewolników dzieci... Gdzie nasza charakterów potęga? gdzie jedność ducha i pragnień?... Rozbitki jęczym tylko a gdy nas nawołują do czynu, patrzym, kto doń prowadzi. Stu wodzów stoi bez żołnierzy, milion wojowników błądzi bez wodzów... Na skałach stoją prorocy z szaty rozdartemi i próżno wołają: — Biada ci Jeruzalem!! Szyderstwo i kamienie i błoto prorokom!!
Zamilkł jakby go łkanie dusiło.
— Rozgorączkowałeś się niepotrzebnie — rzekł po chwili kniaź — jesteś teraz skutkiem tych wypadków w ciągłém rozdrażnieniu i łzy ci jasny pogląd twój mącą...
— Mój drogi, są czasy — rzekł Stanisław — gdy