Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

— Mój kochany panie, odezwał się słodko do kellnera — jak tylko tamten jegomość z pod numeru 132 się ruszy, daj mi znać... chcę z nim jeść śniadanie... Tymczasem, słuchaj i weź odemnie naprzód na pamiątkę tę napoleońską pięciofrankówkę...
Kellner się skłonił, ale że w Grrrand Hōtel des Bergues pięciofrankowe grzeczności są nader zwyczajne, nie okazał nadzwyczajnéj radości — i czekał dalszych rozkazów.
— Wszak w mieście macie krawców tanich, co robią na oko przyzwoicie a nie drogo, których suknie mogą z biedy uchodzić kilka tygodni za eleganckie? he?
Kellner głową kiwnął.
— Takiego artystę proś do mnie, niech przyniesie całe ubranie męzkie z sobą na średniego wzrostu człowieka, począwszy od szkarpetki do rękawiczek i kapelusza całą małą garderobę, któraby w niewielki tłómoczek zmieścić się mogła... rozumiesz!
Mój przyjaciel z pod No. 132 miał straszny przypadek — chcę mu się przysłużyć... gdy się obudzi, zaniesiecie mu to wszystko i położycie, nic nie mówiąc..
Stało się wedle programu Arsena Prokopowicza, krawiec, garderoba, szkarpetki i rękawiczki znalazło się wszystko w mgnieniu oka, kupiec zarobił kilkadziesiąt franków na pospiechu, Szwajcar na rekomendacyi, kell-