Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

dzińcu, marmurowemi otoczonym słupami, mruczy stara fontanna pustce i milczeniu. Wizerunki malowane przez Van Dycków, Cambioso, Guercinów, Piolów, rozmawiają same z sobą.. Zwieszone po marmurowych galeryach latorośle winne schną nie dotknięte ludzką dłonią... Przepyszne portyki Tagliaficów i Alessich pokrywa pył... osłania ciemność.
Tymczasem w porcie mrówi się lud ubogi i nowe, inne nie marmurowe życie wyrabia... któremu ryczenie osłów szyderskim chórem wtóruje...
Pomimo to wszystko ta pusta Genua ma wdzięk nieopisany, nawet nielicząc cudnych okolic i wybrzeży. Wszędzie, gdzie potęga ducha ludzkiego w jakikolwiek sposób się poświadczyła, myślący człowiek lubi czytać jéj dzieje na płótnie, marmurach, w bronzach i kamieniu ryte... Tu mówi wszystko, tu historya maluje się sama... odgadujesz ją z kart tych, z portyku San Lorenzo, z kościołów jak Carignan, z uliczek i pałaców... w każdy z tych hieroglifów myśli iskierkę rzucisz i żyje i przemawia do ciebie...
To fuimus! smutne niejednę pociesza tęsknicę... Możeż boleć człowiek, który upadłszy się pogruchotał, widząc jak największe w świecie rzeczy, fatalnie w ruinę iść muszą... a jeźli cud z nich mumią uczyni... żyją żywotem trumiennym... rodzajem długiéj śmierci, powtarzającym ludziom: Memento mori, et in pulverem revertere.