Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/137

Ta strona została skorygowana.

na romansowych symypatyach Europy odbudowują Polskę... jam sługa cara, mundur mi przyrósł do ramion od młodu... jam syn umarłéj... nie żywéj Polski,
— Ale marzysz, że ona z grobu powstanie...
— Byłożby to grzechem wierzyć w Boga? spytał po chwili z pewnym wybuchem niecierpliwości Stanisław... Według mnie nicby to wielkości Rosyi nie ujęło... Ale Maryo Pawłowno, poruszyliście przedmiot dla mnie przykry, nie wiedząc może jak on zrani...
— Dajmy pokój temu! dobrze! przyznaj tylko, że umiem czytać w myśli twojéj.
— Niezupełnie dokładnie — odparł mężczyzna — bolałem nad tém, co się dzieje w Polsce. Ofiary! znowu ofiary! i zawsze bezskuteczne...
— A pocóż walczycie z Rosyą?
— Ja? spytał Stanisław.
Kobieta mu pogroziła palcem — on ruszył ramionami.
— Nie miałżebym prawa nawet użalić się nad ich losem...
— Ale ja nie odejmuję ci żadnego prawa, Stanisławie Karłowiczu, oprócz jednego, prawa poświęcenia siebie... Bo czyniąc to, poświęciłbyś mnie razem...
Jenerał wstał, ruszając ramionami i śmiejąc się.
— Mam ochotę pójść włożyć mundur — rzekł, bo po cywilnemu zapominasz się, że przecie mam szczęście liczyć się do głównego sztabu JCMości.