Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

Milczenie złowrogie panowało dosyć długo. Jenerał pierwszy je przerwał.
— Jeźli myślicie, rzekł powoli, trzymając głos na wodzy, iż opowiadaniem o losie mego imiennika zrobicie mi wielką boleść, mylicie się, Arsenie Prokopowiczu. Powinniście byli wiedzieć, żem zerwał stósunki z rodziną, i że to, co się tam dzieje w Polsce, wcale mnie nie obchodzi.
— Tak dalece o tém wiem, odparł przybyły, iż i to mi jest wiadomém, że własnéj matce odmówiliście ratować stryjecznego brata..
Jenerał milczał.
— Przyznam się, że już daléj heroizmu i zaparcia się posunąć trudno, kończył mówiący — ale ów brat... stryjeczny? nieprawdaż?
— Dajcież już pokój — gniewnie i nakazująco zawołała jenerałowa — dosyć tego wszystkiego... Zostawcie nas w pokoju...
— Ale wieczorem tylko można żyć w Genui — chcieliżbyście mnie tak rychło wypędzić, nie spytawszy o nowiny z Petersburga, z Polski? Ja mam najświeższe.
— Możemy się ich domyślić, jeżli z niemi do nas spieszycie — odezwała się Marya.
— Nie są złe wcale... mówił, na nią nie zważając Arsen. Rosya... tą razą wyjdzie z tryamfem, ręczę wam... Cesarz będzie zmuszony powołać siły nowe... Dość już tego panowania Polaków i Niemców, naród się