Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

wstążkę legii, virtuti i medalu św. Heleny... Palił fajkę z długiego cybucha, a ręka, która go podtrzymywała, była silna i żylasta, znać wyrobiona pałaszem i cuglami, które nosiła długo. Począwszy od czoła do środka prawego policzka przez twarz tę ogorzałą i pomarszczoną znać było pałaszowe cięcie, ogromne, zabliznione, które raczéj zdobiło ją niż oszpecało. Oko jakimś cudem zostało całe...
Naprzeciw na krześle siedział nieco młodszy podobny nieco do pierwszego mężczyzna, mniejszego wzrostu, krępy, przysadzisty z wąsem także, ciemnym jeszcze i bakenbardami starannie podgolonemi w półksiężyce. Jak pierwszy na szyi miał chustkę na wysokim halstuchu zawiązaną, trzymał się wyprostowany i obracał z żołnierska. Palił powoli i uważnie cygaro, z którego kiedy niekiedy dobywał troszkę sinawego dymu.
Nieco daléj stał oparty o stolik młody piękny mężczyzna, ledwie dwudziestokilkoletni, którego czoło promieniało jakimś zapałem, dumą, odwagą, zuchwałém niemal wyzwaniem rzuconém życiu. Patrzał on na dwie siedzące opodal kobiety i jak inni był milczący, ale wyraz twarzy mówił wiele. Nie bez pewnego poszanowania spoglądał na dwóch starszych, ale w uśmiechu przylgłym do jego ust przebijała się niby litość jakaś. Zdawał się mówić — przeżyliście się starzy poczciwce... teraźniejszość do nas należy.
Na kanapie siedziała z pończoszką w ręku smutna,