Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

przyjedzie, gdzie stanie, wyszpiegowano wędrówkę jego do zamku i czekano nań z powrotem. Kilkunastu chłopaków rozsianych po rogach ulic upatrywało powozu. W mgnieniu oka, gdy Stanisław zdążał nazad do Europejskiego hotelu... dorożkę odkrytą otoczyli ulicznicy, wołając: — Zdrajca! zdrajca! i biegnąc za nią czwałem... Jenerał nie zrozumiał z razu... ale z kilku stron ciśnięto nań kamieniami i błotem... o uszy jego obił się ten krzyk, pobladł... zarumienił się i nim opanował się sam, w pierwszéj chwili oburzenia chciał zerwać z siedzenia, biedz... Szczęściem dorożkarz zaciął konie przestraszony, wojskowa straż nadciągała i demonstracya się rozproszyła natychmiast, tak że nawet nikogo z winnych pochwycić nie zdołano.
Blady, wzruszony, z zaciętemi ustami Stanisław wbiegł do hotelu... do którego już wieść o napadzie jakby iskrą elektryczną była doszła. Poznał to po twarzach służby źle ukrywających szyderskie uśmiechy. Pod wrażeniem wypadku wbiegł do Maryi Pawłownéj, która, spojrzawszy nań, poznała, że się coś strasznego z nim stać musiało.
— Co to jest? Stanisławie Karłowicz? co z tobą się dzieje? co tobie?
— Nic! nic! nic! zawołał jenerał, rzucając się na kanapę — i w téj chwili dopiero postrzegł, że na przedzie munduru obryzgany był błotem a w kilku miejscach suknia nosiła ślady piasku i kamieni... Tych plam