Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

ciwko poczty, pod bokiem naszym bagnety Suworowa im przypominającym... w biały dzień chłopcy od szewców obrzucali błotem i kamieniami któregoś z naszych jenerałów...
Nie wiem jeszcze którego... dodał, ale rzecz pewna, całe miasto hałaśliwie się śmieje i raduje tą doskonałą farsą.
— Nie wiecie, kogo obrzucali — odrzekł spokojnie jenerał — ja wam powiem, — to mnie.
— A! a! nie może być! was! nie może być! rzekł Arsen śmiejąc się — i cóż wy na to?
— Ja się śmieję — odpowiedział spokojnie Stanisław Karłowicz — bo rzecz jest tylko śmiechu warta.
Arsen potrząsł głową.
— Jeżeli to was spotkało — dodał, przyznajcie, że to mieć może znaczenie wcale różne — inne... niżeli ja wnosiłem z początku.
— Mylicie się, ja tu nie jestem znajomy...
— Mylicie się — przerwał Arsen — mylicie się wy, policya spiskowych doskonała, lepsza pono niż nasza, chociaż naszą się posługuje. Wiedziano, co czyniono, ja wam ręczę. Miałem czas przez kilka dni poczynić małe studya nad osobliwszym stanem kraju... jak na wolno-praktykujący rząd, ten komitet narodowy, czy jak się on tam nazywa, wcale nie jest niezręczny...
Jenerałowa chodziła po pokoju, nie mówiąc słowa,