Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

przeciw Bucharcom gdzie, a tam szaszka lub kula uwolni was, Arsenie Prokopowiczu, od człowieka, który nie miał szczęścia się wam podobać.
To mówiąc spojrzał na zegarek jenerał.
— Bardzo przepraszam was, że nie mogę dłużéj korzystać z miłego towarzystwa, ale muszę jechać!
— Jak to! odważycie się po tym wypadku — zawołał Arsen.
— Wezmę karetę — rzekł zimno jenerał. Do zobaczenia w Petersburgu.
Arsen im więcéj nienawidził jenerała, tém goręcéj począł go ściskać, żegnać się, oczki mu błyszczały, drgał cały, był prawie szczęśliwy — czuł, że dotkliwie dojadł...
Wysunął się nareszcie. Zaledwie drzwi się za nim zamknęły, wyszła Marya Pawłowna... z zaczerwienionemi oczyma.
— Bądź zdrowa, jadę — rzekł Stanisław podając jéj rękę.
— Jedziesz! jedziesz sam! a ja z tobą jechać nie mogę...
— Nie lękaj się o mnie... weź książkę, zapomnij o wszystkiém...
— Tylko nie o tobie! O! jak ten dzień straszny, długim mi się wyda... nieznośnym...
Jenerał nic nie odpowiedział, podał jéj rękę... wyśliznął się.