Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

To mówiąc podniósł głowę, popatrzył na śliczną towarzyszkę swoję i po dawnemu ujął jéj rękę poufale...
— Panno Michalino — wyświadcz mi pani jedną łaskę...
— Ja? panu?
— Wielką łaskę... oto... na ślepo mi uwierz, iż jakkolwiek się jéj wydam dziwnym, może występnym... nieczułym, zepsutym, odłożysz wyrok ostateczny o mnie do.. pewnego czasu.
— Do jakiego czasu?
Jenerał się wstrzymał...
— Do tego, gdy ja z panią szczerzéj i otwarciéj niż dziś będę mógł mówić...
Spojrzeli na siebie po dawnemu, żywo, jakoś serdecznie, Misia wyciągnęła mu rękę.
— I będę pana broniła...
— Jeźli będę potrzebował obrony... broń mnie, przyjaciółko młodości, szczególniéj przed matką...
Drzwi się otworzyły, zbliżała się obiadowa godzina, wszedł jeszcze jeden człowiek — przyjaciel rodzin obu szczególniéj ojca Stanisława, pan senator i wojewoda Chlewiński... którego zaproszono na obiad także, wiedząc, że miło mu będzie zobaczyć syna wdowy, a może i dla ożywienia towarzystwa...
Senator siwy, wysoki, poważny choć nieco za żywo na swe sześćdziesiąt kilka lat wyglądający, miał fizyo-