Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

gnomią pełną wyrazu spokoju, dobroci i słodyczy. Wsunął się uśmiechnięty i rozweselił wszystkie twarze swém przybyciem. Ledwie powitawszy gospodarzy z otwartemi rękami poszedł do jenerała...
— Pozwól mi się powitać jak syna, zawołał z uczuciem... przypominasz ojca, któregom kochał z całéj duszy... pozwól mi się sobie przypatrzeć i nacieszyć moim odrodzonym druhem... tak mi go przypominasz!
Niestety — ten mundur!
I zamilkł nagle... a posmutniał.
Senator należał do tych ludzi, którzy jak najmniéj hołdują konwencyom światowym w rzeczach przekonania. Grzeczny aż do zbytku dla kobiet, dla wszystkich, tam gdzie szło o prawdę, którą wyznawał, nie wahał się nigdy wypowiedzieć ją, choćby ona miała przykrość chwilową wyrządzić. Znano go z tego łagodnego ale upartego apostolstwa idei, powszechnie nazywanych utopiami... znano z chrześciańskiego uczucia głębokiego, choć w ścisłém znaczeniu orthodoxem nie był.
Duchowni mieli mu nawet za złe swobodną interpretacyą pisma i — jak oni to zwali — tworzenie sobie własnéj wiary; senator z poszanowaniem przyjmował ich uwagi, ale — nawrócić się nie dawał.
Posadzono go z honorami należnemi wiekowi, przyjaźni jego wiernój dla domu, na kanapie obok pułkownikowéj. Ale zaledwie siadł, ledwie usta otworzył, rozmowa z ostrożnéj i wymijającéj drażliwe rzeczy pa-