Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/187

Ta strona została skorygowana.

przerwać... Pułkownikowa manewrowała znowu, ażeby syn znalazł się przy Michalinie... ale z drugiéj strony miał senatora, który mu nie dawał pokoju... Obiad więc zszedł na opowiadaniach z przeszłości i zwykle milczący brat gospodarza wpadłszy raz na wspomnienie z r. 1831, po kilku wina kieliszkach zasiadł w olszynce grochowskiéj i więcéj z niéj już nie wyszedł. Obiad w ogóle rozwiązał języki, a choć mundur moskiewski raził wszystkich, w końcu nikt dla niego nie powstrzymywał się od szczerego wyrazu nienawiści dla Moskali.
Jeden senator tylko wracał ciągle do ulubionéj piosenki, że ich było można zwyciężyć, stawiąc im opór otwarty, szczery, twardy ale nie tający nigdy, dla żadnych względów prawdy.
Nieszczęciem, mówił Chlewiński — naród w chwili wielkiéj katastrofy był zdemoralizowanym, nie stał na wysokości męczeństwa swojego... jedni pieniędzmi, drudzy strachem, inni sobkowstwem występném przekupić się dali... kłamano, kłamstwo poszło w nałóg, w obyczaj, w tradycyą i gubi nas... Nigdyby nieprzyjaciel nie ważył się na atentaty przeciwko wierze, narodowości, prawu, gdybyśmy sami mu nie posiłkowali. Najemne ręce polskie kuły nam kajdany, okryci orderami ludzie nasi... kłaniając się Baalowi... zgubli nas...
Na te słowa... jenerał pobladł straszliwie, matka spojrzała nań z trwogą, ale ujrzała uśmiech wydobywający się na blade usta. Senator pomiarkował, że nie do