Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

z trwogą poglądając na zegar, biedna pułkownikowa odciągała rozstanie.
— No, powiedz mi szczerze — jak ci się teraz podobała Michalina.
— Komużby się mogła niepodobać! zawołał z wyrazem szczerości jenerał.
— Szczerze — ona ci się podobała? uderzyło serce do niéj? mów...
— Serce zawsze jedną dla niéj biło — przyjaźnią, odrzekł powoli syn — moja mamo, śmiesznémby było dziś tworzyć projekta i snuć nadzieje...
Zostawmy wszystko przyszłości...
Pułkownikowa tak była szczęśliwą, iż syn się nie wyrzekał zupełnie nadziei i jutra... że się mu płacząc rzuciła na szyję.
— Jam tę perłę chowała dla ciebie! zawołała — to klejnot prawdziwy. Kochałam ją za ciebie, dla ciebie, żywiłam w niéj przywiązanie ku tobie... A! jakżeby mi spokojnie było umierać, gdybym połączyła dłonie wasze...
Jenerał zmięszał się mocno, lękał się, by matka wszedłszy na ten przedmiot nie zapytała go... o stósunki, o których — jak się domyślał przynajmniéj — uwiadomioną być musiała z daleka. To przyspieszyło pożegnanie... Wieczór téż był późny a sama litość kazała powracać tam, gdzie z gorączką, obawą, niepokojem czekano powrotu...