Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

na wschodach, życie owo powszednie, które go wśród marzeń jak rozbójnik napadło. Zdawał się wchodzić na świat inny.
Nie udał się wprost do Maryi Pawłownéj, wszedł po cichu do mieszkania swego, potrzebował spoczynku, ukojenia... nie zażądawszy światła, nie oznajmując o sobie... padł na krzesło i pozostał tak straciwszy rozmiar czasu... >
Północ biła na zegarach miejskich, on się nie ruszył jeszcze, zdrętwiały, zadumamy, przybity. Sparty na ręku, skamieniał tak w jedném położeniu pozostawszy od chwili, gdy siadł nie wiedząc, co robi.
Marya Pawłowna przez cały czes niebytności jenerała biegała po mieszkaniu, wychylała się przez okno, nie jadła, nie spoczęła... nie mogła pojąć, dla czego nie powraca, lękała się wszystkiego, wyobraźnia roiła o najdziwaczniejszych przygodach.
W miarę jak się coraz bardziéj spóźniało, niecierpliwość, gniew, strach rosły, ubierała się kilkakroć, chcąc jechać po jenerała i zrzucała suknie... płakała i przeklinała Polskę i Polaków...
Co chwila dzwoniła na sługi, dopytując, czy jenerał nie powrócił... odpowiadano, że go nie ma; nareszcie jeden z posługaczów rozespany, znudzony, przywołanym będąc raz jeszcze, odezwał się, że jenerał był u siebie od godziny przeszło.
Usłyszawszy to jenerałowa, pochwyciła świecę i wy-