Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

Obok dumnego jenerała, przed którym musiało ustępować wszystko, elegancki komisant handlowy z pierścieniem wielkim na palcu, w wykwintnym stroju, mającym go przedać za bardzo salonowego człowieka; zakwefiona artystka francuska, resztki młodości i wdzięku wioząca na handel do stolicy... spłakana staruszka, jadąca prosić za dzieckiem zesłaném; urzędnik z nosem czerwonym, ze szczególnemi poleceniami, bez chustki na szyi, ale z ogromną Anną, wywieszoną na widok publiczny... daléj kupiec rozrosły powracający do matuszki Moskwy, guwerner Szwajcar, wypisany przez biuro stręczeń, nieco przestraszony... A że w Rosyi najbłogosławieńsze wynalazki służą do najopłakańszych celów, więc ten sam pociąg, który wiózł niby swobodnych podróżnych, transportował także, naówczas niemal codziennie, wybierany procent politycznych więźniów... Wagony dla nich przeznaczone, nie lepsze od tych, któremi bydło wożą za granicą, ostawione były gęstą strażą, broniącą do nich przystępu... Pomimo to rodziny skazanych, którym odmówiono nawet pożegnania z ukochanemi, cisnęły się, odpychane kolbami żołnierzy, ażeby raz jeszcze twarz zobaczyć, rzucić pociechy słowo lub przekupiwszy żołnierza, wetknąć i węzełek na drogę... który przy pierwszéj rewizyi oficer miał sobie przywłaszczyć.
Tu właściwie skupiło się całe życie, cały ruch, bo tu odgrywał się dramat tragiczny... tém straszniejszy, że szyderstwo i ironia podnosiły go jeszcze... Obok rozłza-