Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/202

Ta strona została skorygowana.

ruszyło się wszystko, powstało zamięszanie, gdyż każdy spieszył do pakunków i wagonów.
Marya Pawłowna dźwięk ten zrozumiała tylko, z całéj sceny nic jeszcze nie pojąwszy oprócz strachu... jakim ją instynktowo nabawiła...
— Stanisławie Karłowiczu! Siadamy...
Michalina dopiero w téj chwili spostrzegła tę kobietę i ciekawe utopiła oczy w gęstą muślinową zasłonę, z pod któréj rozkazujący głos w nienawistnym języku się dobywał...
Omdlenie matki... ze zjawieniem się téj kobiety mimowolnie związało się w jéj sercu i myśli, piorunującym wzrokiem zmierzyła jenerałowa.
— Jedź pan — my pułkownikową otrzeźwimy... jedź pan... czekają na niego...
Stanisław pomiędzy matką a Maryą, między dzwonkiem wołającym go a kobietą, która go odpędzała...i drugą, która mu rozkazywała iść za sobą... stał wryty... twarz jego mieniła się... konwulsyjnemi ruchy drgała cała... nie miał siły ruszyć się z miejsca...
Arsen Prokopowicz z prawdziwém uszczęśliwieniem wpatrywał się w nieprzyjaciela tak nielitościwie umęczonego — śmiał się skrzywionemi usty... i dla dokonania tego, co los sam rozpoczął — rzekł głośno do jenerałowéj.
— Maryo Pawłowno.. weźże Stanisława Karłowicza pod swoją opiekę, bo możecie państwo stracić po-