Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

— Ale jak Boga kocham, i pani tak samiuteńka jedna, nawet bez sługi.. do tego Petersburga..
Załamał ręce..
Ale wkrótce opamiętawszy się, że sytuacya wymagała czynu nie gawędy, powiedziawszy coś woźnicy, sam począł przybyłą prowadzić do wnętrza...
Na głos jego w sieni, z głębin gdzieś wyrwały się cienie dwóch istót, które natychmiast podzieliły pracę między siebie. Jedna z nich pobiegła po światło, druga chwyciła za kufer... Woźnica został w mgnieniu oka zapłacony i odprawiony, a stary odźwierny, chwyciwszy przyniesioną świecę, stał u wnijścia na wschody, znowu zakłopotany tym przyjazdem niespodziewanym.
— Ale gdzież Staś? spytała pani.
— JW. jenerał, to jest panicz, czyli pan Stanisław, rzekł odchrząkując i namyślając się widocznie stary.. znajduje się, o ile mnie może być wiadomo, na daczy..
— Daleko ztąd? gorączkowo spytała pani.
— To jest, proszę jaśnie pani.. nie blizko.. nie zbyt odlegle, ale nie tuż.. to jest..
Plątał się nieborak, ocierał pot z czoła, zdawało się, że i wprowadzenie na górę pani mocno go z jakichś nieograniczonych powodów.. kłopotało.
— Moja najłaskawsza pani — rzekł ciągle stojąc u wschodów i nieśmiejąc jéj prowadzić na nie. Ja, jak mi Bóg miły, to jest nie wiem ani, gdzie postawić te-