Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

O. Athanazy wstał z krzesła.
— Moskal? on? Moskal? Kochany mój panie — to nie może być...
Władek dostrzegłszy, iż Ojciec wziął to do serca, zamilkł.
— Mów, co wiesz, a szczerze — odezwał się staruszek głosem nieco drżącym — mów, choćby to gorżkiem było... Moskal więc...
— Tak się zdaje...
— A dla matki? dla matki?
Władek był zakłopotany.
— A! tego ja nie wiem.
— Moskal! ale oni go od dziecka w ten mundur odziali, cóż dziwnego! A jednak — wiesz co, żeby on do kości miał zostać Moskalem — nie wierzę.
Starymi onymi Polakami nie jesteśmy już, ale w nas jeszcze... raz w życiu, łzą, czynem, krwią, słowem, bólem musi się odezwać krew ojców.
Władek był pod wrażeniem gorączki tych dni.
— A! mój ojcze, zawołał — kiedyżby się ona właściwiéj odezwać w nim mogła jak nie dziś... Przecież wie, co się u nas dzieje, zadrgać mu powinno serce do swoich... mógłby już porzucić jeneralstwo moskiewskie a dla kraju takby się stał użytecznym... Tu wszystko wre i kipi.
Zamyślił się starzec, potém milczący podniósł obie ręce i prawą krzyż wielki zakreślił w powietrzu...