Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

runkową? dla prawdy, którą zowie stósunkową? dla swobody, która się jéj znudziła? dla sławy, którąby sprzedała za papierek na bursie? Męczennika pokazywanoby za biletami może... ale większa część widzów poszłaby patrzeć na sprosny taniec nierządnic... Dziś śmiech... to wieku słowo ostatnie.
— Czarno wy na świat patrzycie...
Zakonnik nie odpowiedział, podniósł twarz pogodną, jasną i usta uśmiechnięte.
— Patrzę, widzę, sądzę, ale Bóg duszę obdarzył spokojem, którego nic zmącić nie może. To są chmurki i burze, co niebo jasne zasłaniają na chwilę... ale błękit kiedyś zabłyśnie. Kto patrzy na człowieka, płacze, kto widzi ludzkość, uśmiecha się spokojny...
— A Polska? podchwycił Władek.
— Wszak ci to cząstka ludzkości... jeśli potrzebna jéj do życia, nie zginie — jeśli znikczemnieje... to ją jako martwy członek odrzucą.
W téj chwili O. Athanazy, który pomimo wieku słuch miał bardzo ostry... zamilk nagle, ujął za rękę Władka i szepnął mu. — Cicho! coś nadzwyczajnego w klasztorze... Słyszę szelest na górnych korytarzach... coś jest... tam nikt o téj godzinie nie chodzi! Ale jużciżby w grobach nie szukali... bądź co bądź!!
Zamyślił się. — Któż wie?
Oba poczęli się przysłuchiwać. W istocie sklepie-