Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/243

Ta strona została skorygowana.

gdy rewizyą odbyto, będziemy mogli do weselszego kątka przejść bezpiecznie — aleby nam tu dać znać powinni... Nuż straż zostawili w klasztorze? r
Siedli znowu na dwóch krzesłach, które wywrócone znaleźli... starzec nie miał siły ni ochoty mówić więcéj. I jego złamał kilkogodzinny niepokój o młodego chłopaka, który był blady i znękany. Wolałby był może pójść bić się w las, niż siedzieć tu z nieboszczykami...
Stoczek trzeba było coraz daléj odkręcać... a mdłe jego światełko słaba rozjaśniało podziemie...
Na ostatek chód się dał słyszeć ku drzwiom, zapukano trzy razy.
— Chodźmy, zawołał Ojciec... będziesz bezpiecznym i u mnie w celi. W wieku twoim nie stworzeniśmy do tego towarzystwa...
Całą piersią pociągnął powietrza Władek... zdało mu się, że się odrodził do życia... Wyszli... W korytarzach było pusto i milcząco... Wyżéj przed krucyfiksem klęczący ze złożonemi rękami modlił się mnich z łysą głową. Minęli go nie przerywając modlitwy, tylko staruszek pokląkł.
W celi O. Athanazy zmusił towarzysza, aby spoczął na jego łóżku, a sam wrócił tak do św. Bonawentury, jak gdyby po przechadzce w ogrodzie...
Gdy Władek gorączkowym snem usypiał... dzwonek klasztorny odezwał się na jutrznią do chóru...
Ale O. Athanazy pozostał na straży i słychać tylko