Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

Jenerał swobodniéj odetchnął — czoło mu się rozjaśniło...
— To dla mnie tak ze wszech miar niespodziana wieść, że gdyby z innych ust przyszła, gotówbym jéj nie wierzyć.
Zobaczymy jutro...
W téj chwili zadzwoniono silnie do drzwi domu, Marya Pawłowna zerwała się łamiąc ręce.
— O mój Boże! rzekł śmiejąc się jenerał, czémże się tak przerażasz!
— Czém! zobaczysz... czuje serce moje...
Była chwila oczekiwania milczącego, która wydała się nad miarę długą.
Kroki zbliżyły się ku drzwiom, wszedł powoli stary Maciéj, niosąc na tacy ogromny pakiet zapieczętowany.
Jenerałowa porwała go i naprzód spojrzawszy na pieczęć! — rzuciła na stół...
— Z ministerstwa...
Stanisław Karłowicz... pochwycił i rozerwał pieczęć — okiem tylko rzucił na papier i położył go powoli na biurze, twarz miał zbladłą, usta drżące, czoło zmarszczone.
Maciéj patrzał nań i czytał w rysach.
— Posłany czeka na rozpiskę.
Jenerał w milczeniu wziął pióro i podpisał podany kawałek papieru... Tymczasem Marya Pawłowna oczyma rozgorączkowanemi przebiegała rozkaz i papiery leżące