Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/261

Ta strona została skorygowana.

musi zastać z powrotem, że mu bez pożegnania nie dam tak wymknąć się,... a jednak poszedł... chciał wprzódy ją pożegnać, może namówić, żeby jechała z nim... Stanisławie Karłowiczu! zawołała do siebie saméj — strzeż się — moja miłość nie zna granic, ale moja zemsta nie będzie miała litości...
Przechadzając się tak po pokoju, rzucając, przyszła do tego biurka, z którego przed kilku godzinami jenerał papier ściągnął przy niéj. Szukając śladów jego winy, poczęła przerzucać papiery... Były to pisma urzędowéj treści... nic więcéj... Świeżo odebrany list matki, któréj znała charakter...
Nagle wzrok jéj śledczy padł na posadzkę... walała się na niéj koperta rozdarta, świeża... Marya Pawłowna pochwyciła ją z pospiechem, przeczuwając, że w niéj znajdzie dowód winy...
Na wierzchu jéj adres był po francusku w istocie jakby kobiecą nakreślony ręką... Zbliżyła się do lampy, aby potrzaskanéj przypatrzeć się pieczątce... Była to jedna z tych używanych bardzo fantazyjnych pieczątek z godłami, których panie miały całe zbiory na biurku... jako komentarzy do listów.
Stało na niéj... czego się więcéj domyśleć trzeba było nie można wyczytać:

Grand’amor, gran dolor.

Prorocze słowa!!
— A! tak! zawołała jenerałowa ściskając konwul-