Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/262

Ta strona została skorygowana.

syjnie kopertę w dłoni — ale wielka miłość zmieni się w wielką nienawiść.
Patrzała na trzymany w ręku papier, nie widząc nic prócz niego.
— Trzebaż lepszego dowodu? ręka kobiety? pieczątka... ten pospiech, z jakim wybiegł, zostawując mnie na pastwę... z pogardą, z lekceważeniem niewysłowioném... Myliłam się tylko sądząc, że spadł aż do jakiéjś artystki, szukając rumieńca na twarzy... Nie! to list, to ręka kobiety z naszego świata... Tamte pisać tak nie umieją!
Marya przebiegła myślą wszystkie znajome... z kolei przypominała stósunki, które jenerała do nich zbliżyć mogły, wpatrywała się w charakter, ale domyśleć się nie umiała nic... Jedno tylko jawném jéj było — jego przeniewierstwo.
Opłakawszy je... trzeba było myśleć, co począć... Duma kobiety radziła pójść i nie widzieć więcéj, pragnienie zemsty czekać kazało i oskarzającym dowodem z pogardą w oczy mu rzucić... Chwilami myślała nawet udać, że nic nie wie, zmyśleć obojętność, — i mścić się po cichu... nie wypuszczając go ze szpon swych...
Ale z charakterem Maryi Pawłownéj było to niepodobieństwem, nie nawykła była ani kryć uczucia, ani go mierzyć, ani rachować się z tą zemstą po kropli... dla przedłużenia męczarni, któréj doznawała sama.
Było coraz późniéj... w ulicach ustał ruch wszelki,