Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/263

Ta strona została skorygowana.

w domu cisza grobowa, w przedpokoju tylko jak żołnierz na straży mierzonym krokiem powolnym przechadzał się stary sługa jenerała, czując, że się tu na burzą zanosi i że pana odstąpić nie powinien... Po północy już złamana cierpieniem jenerałowa wcisnęła się w głąb kanapy i, ściskając w ręku kopertę, drząca, uczuła się znużoną, chorą, tak że się poruszyć nie mogła... Oczy jéj kleiły się mimowolnie, ale szmer lekki na dole... obudził i cała gwałtowność uczuć powróciła.
Słychać było kroki, Maciéj pospiesznie wyszedł na wschody — po tém chwila milczenia... po tém... To on, Marya poznała jego chód, drzwi otworzyły się, stanął na progu w płaszczu... Jenerałowa trzymała jeszcze w dłoni list ściśnięty... twarz jéj zmieniona, gniewna, zapalona ogniem, który ją wewnątrz trawił, oznajmiła wchodzącemu, że tu coś zaszło groźnego dlań.
Znając Maryą — Stanisław zadrżał; bladość i pomięszanie dowodziło winy...
Nim miał czas postąpić krokiem, nim się drzwi zamknęły za nim — przypadła podnosząc list do oczów jego...
— Gdzieś był? zawołała zdyszana, stłumionym, prędkim głosem, który w piersiach urywała namiętność — gdzieś był? Chodziłeś pożegnać... ją! tę, którą kochasz! patrz! nie będziesz mi kłamał więcéj! List... mam list jéj w ręku!... Jesteś nikczemny, jesteś podły — jesteś zdrajca... Mógłeś mi powiedzieć — kobieto...