Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

dzi słabą, ufającą mu kobietę, ten o honorze mówić nie powinien...
Jenerał pobladł, brwi zmarszczył i rzekł zimno:
— Po tych wyrazach, Maryo Pawłowno, wszelka dalsza rozmowa jest próżną... daję ci słowo, żem niewinny... i zostawiam was z przekonaniem, jakie się wam mieć podoba. Tłómaczyć się nie będę — bo nie mogę. Uczyni to pani, co się jéj podoba...
Skłonił się nisko i chciał wynijść.
— Co znaczy ten list! mów! co znaczy ten list? od kogo? kto go pisał? to ręka kobieca... zawołała, chwytając go za rękę jenerałowa.
— Być może, iż go pisała kobieta, rzekł jenerał, ale tajemnica listu tego nie jest moja i nawet dla uniewinienia się jéj nie zdradzę...
— Co za wykręty! jaki spokój przy takiéj nikczemności! wybuchnęła Marya. Ale czyś myślał nad tém kiedy, Stanisławie Karłowiczu, co to jest kochającą obrazić kobietę... czy wiesz, czém jest zemsta niewieścia?
— Słyszałem o tém, odpowiedział zimno jenerał — być może, że tego doświadczę, alem na wszystko gotów...
— Byle kochanki nie zdradzić... którąbym była zgniotła, jak zgniotę ciebie, nikczemny...
Słuchaj — dodała z pasyą najwyższą — znałeś mnie leżącą u nóg twych, uniżoną, spodloną, posłuszną... Nie wahałam ci poświęcić, co kobieta ma