Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/273

Ta strona została skorygowana.

cały mówi o tém... Przecie była uciekła z dworca, wróciła, posyłała starego do najwyższéj instancyi i odjechała zrozpaczona... całe miasto o tém wie.
— A no — pocóż mnie pytacie? zawołał niecierpliwie jenerał.
— Pytam o dalszy ciąg, bo właśnie historya pięknéj jenerałowéj i szlachetnego Polaka, jak feljeton Dumasa, z dobrych błogich czasów... przerwana w miejscu najbardziéj zajmującém... Znikła z balu... domyślże się tu jeśliś mądry? hę?
Arsen umilkł, ale i jenerał także nie myślał odpowiadać.
— Zagadka? zagadka!... no! wola wasza, począł ciekawy indagator — toż to około południa będzie wiadome, a mam nadzieję mimo obudzonéj wysoce ciekawości dożyć do godziny dwunastéj...
Zresztą paplał niezmordowany prześladowca — ja pojmuję, że będąc tak zmuszonym wyjechać, wygnanym niemal ze stolicy... kiedy się w niéj wygodnie i miło żyć nawykło... to smutno... To tłómaczy wasz zły humor i milczenie... Żal mi was...
— Oh! przebąknął jenerał — nie lubię, gdy się nademną litują... dajcie pokój Arsenie Prokopowiczu, zostawcie to na inny czas...
Rozśmiał się przybyły, wlepił oczy w mówiącego, zamilkł...
— Ale bo.. jechać teraz odezwał się po chwili —