Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/283

Ta strona została skorygowana.

Gość skłonił się.
— Mnie ten list będzie potrzebny, rzekł chowając go do kieszeni... przetrzęsiemy cały Petersburg, dojdziemy, gdzie bywał... w którą chodził ulicę... policya... szpiegi.. wszystko będzie na wasze usługi. — Ale dla niego... niech serce wasze nie ma politowania.
— Oddaję go wam... zrobicie, co zechcecie... dajcie mi tę kobietę...
— Powoli, Maryo Pawłowno — będziecie ją mieli lub Arsen Prokopowicz pójdzie się do Newy utopić.
Ale dopóki ja nie potrafię dojść po nici do kłębka — dodał z uśmiechem zbliżając się, Maryo Pawłowno, zamknijcie się u siebie, nie dawajcie poznać, żeście z nim zerwali, że się na kimkolwiek mścić pragniecie... We wszystkiém polityki trzeba i chytrości, człowiek bez tego nie da sobie rady na świecie...
Na tę teoryą życia nic nie odpowiedziała jenerałowa, widać było jednak, że ją wprędce zastósować potrafiła, bo z jéj twarzy widocznym był wstręt do człowieka, któremu zmuszona podawała rękę...
— Wy nie wiecie, Maryo Pawłowno, rzekł — ja dziś rano go widziałem na kolei. — Wiedziałem, że go wysyłają z Petersburga, chciałem mu zajrzeć w oczy, jak téż wygląda...
— I jakżeście go znaleźli?
— Jak! wyszeptał powoli Arsen — ja go cierpieć nie mogę, ja go nienawidzę, ale mu przyznać muszę,