Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

dobała — ale miał rzadką u nas cnotę posłuszeństwa, zamilkł..
Obiad trwał do nieskończoności długo, jest bowiem rachubą tych instytucyj, ażeby zmuszać gości do jak najobfitszego konsumowania butelek, a czas przyczynia się skutecznie ku temu. Między jedném a drugiém arcydziełem kucharskiém, intermezza, zapychane bułkami i zalewane winem, ciągnęły się czasem tak bezkoniecznie, iż Anglik posyłał po Gallignaniego i rozłożył go sobie wzdłuż żołądka, a Hollender drzémał. Arsen Prokopowicz miał więc czas podkomendnemu udzielić szczegółową instrukcyą, przeplatając ją wesołemi ucinkami... Albin był smutny... Niewiedzieć dla czego ten zbawca, któremu winien był życie, o którego czystych zamiarach i liberalnych zasadach był najmocniéj przekonanym, czynił na nim zawsze wrażenie przykre, odstręczające — ale na te mimowolne wstręty żadne nie pomaga rozumowanie, kocha się od pierwszego wejrzenia i od pierwszego spotkania nienawidzi.
Była dziewiąta przeszło, gdy niektórzy z obiadujących zażądali kawy... Albin wstał, zapalił cygaro i postanowił, nie czekając dłużéj, iść do wskazanéj kawiarni... Moskal pozostał dla kawy pozornie, w istocie dla Cognacu może, który jéj miał towarzyszyć.
Otulony lekkim paltotem, wyszedł kaszląc znowu na ulicę młody chłopak... niecierpliwym juź był co najrychléj rozpocząć to, po co tu został przysłanym... nie