Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

czéj wielkiéj sztuki, niż uczucia głębokiego. Ten także nie obudził w Albinie sympatyi choć na jeniusz pozował i tytaniczne miał chętki... Uczciwi ludzie czują przez skórę komedyantów choćby najdoskonalszych... a wszelka przesada rozmyślna jest im wstrętliwą.
— Wcale tchórzem nie jestem, odparł Albin, ale miałem powody ważne prosić panów, byśmy się udali gdzieindziéj. Spotkałem tu dziś człowieka, którego nie posądzam o złą wolę ani o zdradę, ale ponieważ był uwiadomiony o schadzce... zdało mi się słuszném...
— A no, dobrze — zawołał pierwszy, gdyż jenerał milczał dotąd... pójdziemy do trzech Szwajcarów, a dla większego bezpieczeństwa i swobody, weźmiemy pokój osobny. — Czy zgoda?
Mówiący poszedł przodem. Albin i jenerał kroczyli za nim. W tym krótkim czasu przeciągu, poczciwy chłopiec nie mówiąc słowa, wyciągnął rękę jenerałowi i ścisnął ją serdecznie. — Poznali się oba... nie mówiąc.
W téj drugiéj kawiarni demokratyczniejsze jeszcze było zgromadzenie, tłum bardziéj ożywiony, ścisk większy i tu łatwiéj było utonąć pokrytemu obłokami dymu, przewodnik wszakże, obeznany doskonale z miejscowością, przecisnął się wśród stoliczków, szepnął coś garsonowi i udał się, przodem zawsze, do osobnego gabinetu... Tu kazano coś podać i drzwi zamknięto... Szmer tylko głuchy dochodził ich od wielkiéj sali... Artysta rewo-