Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/321

Ta strona została skorygowana.

żyłka polska nie wypruta jeszczeby się nam porozumieć i pokochać nie dała...
— To, co pan mówisz, byłoby bardzo smutném, gdyby jego ostatnie słowa nie zawierały lekarstwa na chorobę... Ja jestem tego przekonania, rzekł wódz, iż tradycyi polskich, szlachecczyzny... wszystkiego wyprzeć się nam potrzeba...
— A ja jestem za tém — dodał jenerał, aby tradycyi stronę szlachetną zużytkować tylko... przetworzyć się w duchu wymagań wieku a niczego nie zapierać. Przeszłości wyrzec się nie podobna... odrzucimy ją... osłabim się... Nic trwałego bez podwalin się nie buduje...
Albin teraz począł się niecierpliwić.
— Przepraszam panów — zawołał — my tu rozumujemy, rachujemy, liczym, studyujemy kwestyą ze stanowiska po za nią leżącego... ja tego nie rozumiem. We mnie się pali! ja téj kwestyi inaczéj jak ogniem, mieczem na oślep... nie umiem rozplątać... Powstać... bić się... zginąć... a ojczyznę uratować... Nam potrzeba uczucia nie rozumu, nam trzeba gorączki, wiary... poświęcenia...
— Wielu tam jest panów tak rozpłomienionych? spytał wódz.
— Nie liczyłem — mówił Albin, jesteśmy wszyscy w takiém usposobieniu... my młodzi, a rewolucya, która będzie, cała siły młodemi się dźwignie... Gorączka na-