Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/329

Ta strona została skorygowana.

Uczyłem się dobrze, słuchałem nie opierając się nigdy, ale na twarzy mojéj musiało być coś, co zdradzało, że na dnie duszy leżała jakaś nieprzejednana cząsteczka... dla tego może Mikołaj, chcąc mnie pozyskać, był szczególniéj względnym i dobrym. Wpływało to na obejście się ze mną przełożonych i na wyszczególnienie pewne. Miałem szczęście być carskim faworytem, choć wcale nie starałem się o to.
Szło mi więc bardzo dobrze i łatwo, nauki nie zdawały się trudnemi... pochwały, bądź co bądź, zachęcały i odżywiały.
Starszych i młodszych było nas naówczas w korpusie wielu — a choć widomie różnicy pochodzenie nie czyniło między nami... lgnęliśmy ku sobie... mogąc po cichu przemówić po polsku i o Polsce. Niestety! wielu z nas o Polsce już tylko po moskiewsku mówiło, bo większa część, ucząc się ciągle i wszystkiego w tym języku — zapominała rodzinnego. Ale ci nawet, co go nie umieli, w uczuciach zachowali coś polskiego. Bądź co bądź, krew, organizm ma pewne siły tajemnicze, niezbadane, zagadkowe... w dziecku tkwi pokoleń idea nierozwinięta, któréj tylko dotknięcia jakiegoś potrzeba, ażeby z uśpienia wyszła i rozwinęła się z tego niedostrzeżonego ziarenka.
Naówczas staje się ten cud psychologom niezrozumiały, że człowiek przypomina, czego nie wiedział...